Hej,
Codzienny makijaż w moim przypadku jest najczęściej skromny i kończy się na cieniach do powiek oraz maskarze :). O ile z pierwszym nie mam żadnych problemów, gdyż mam sporo, bardzo fajnych cieni, to z tuszami bywa różnie. Moje krótkie i rzadkie rzęsy są bardzo wybredne i mało który tusz sobie z nimi radzi. Spory czas temu miałam okazje poznać maskarę Astor Seduction Codes N°2 Volume&Curve, która przybyła do mnie z Klubu Ekspertek Ofeminin :). Jak sobie poradziła? Czy była w stanie stanąć na wysokości zadania?
Astor Seduction Codes N°2 Volume&Curve to tusz, który zauroczył mnie swoim opakowaniem. Etykieta z tłoczonym wzorem geometrycznym oraz koronką wygląda ciekawie, oryginalnie i elegancko :). Pierwsze co skojarzyło mi się z tym wzorem to kawałek gorsetu, który, choć nie wygodny, to bardzo kobiecy. Poza samym desingiem na opakowaniu o pojemności 10,5 ml znajdziemy oczywiście podstawowe informacje o produkcie. Warto wspomnieć ze samo opakowanie jest solidne i poręczne :).
Samą aplikację w dużym stopniu zawdzięczamy szczoteczce. W przypadku tej maskary jest ona średniej wielkości z dosyć gęstymi, elastycznymi włoskami. Są one na tyle miękkie, że podczas malowania rzęs nie kują w oko, co czasami zdarzało mi się przy innych tuszach. Dodatkowo jest ona moim zdaniem bardzo dobrze wyprofilowana i delikatnie wygięta, co ułatwia samą aplikację.
Dzięki obecności różnej długości włosków dobrze rozprowadza tusz nawet na najmniejszych rzęskach i również mimo swoich rozmiarów fajnie sprawdza się podczas aplikowania na dolną powiekę. Sama szczoteczka bardzo sprawnie i wygodnie aplikuje maskarę na rzęsy, przy tym dość dobrze je rozczesuje. Oczywiście i tym razem moja mania wąchania wszelkiego rodzaju produktów zwyciężyła :D, jednak w tym wypadku nie wyczułam nic specjalnego poza typowym zapachem maskar.
Pozytywnie mogę ocenić również samą konsystencję tuszu, który nie jest zbyt gęsty, przez co na szczoteczkę nabieramy odpowiednią ilość produktu. Tusz Astor ma kruczoczarny kolor, który bardzo ładnie podkreśla nawet bardzo jasne rzęsy, przez co uwydatnia je i stawia na pierwszym planie.
Podczas pierwszych "spotkań" z tą maskarą byłam bardzo zadowolona z jej działania :). Bardzo ładnie podkreślała moje rzęsy, rozczesywała, nadawała im objętości przez ich pogrubienie oraz dosyć fajnie je podkręcała. Mimo iż mam dość krótkie rzęsy i niestety bardzo rzadkie z efektów byłam strasznie zadowolona. Już jedna warstwa tuszu bardzo ładnie wyglądała, a co najważniejsze efektownie podkreślała moje spojrzenie.
Niestety z biegiem czasu działanie oraz efekt uległ zmianie. Najczęściej, gdy tusz " dojrzeje" staje się lepszy, jednak w moim wypadku było zupełnie inaczej. Mimo że moje rzęsy nadal bardzo dobrze podkreślał swoją głęboką, czarną barwą, to o efektownym podkręceniu już mogłam zapomnieć.
Kolejnym minusem, który pojawił się z czasem, to fakt, że maskara zaczęła delikatnie sklejać moje rzęsy. Nie jest to może jakieś duże sklejanie i nie wygląda to tragicznie, jednak nie jest to już to samo, co przy pierwszych spotkaniach z tym produktem. Rzadkie rzęsy dodatkowo uwydatniają taki efekt i ratunkiem jest jedynie rozczesanie. Z nim trzeba sobie radzić sprawnie, ponieważ maskara szybko wysycha i niestety potem podczas czesania rzęsy były narażone na ciągnięcie. Z tego powodu początkowo kilka musiałam pożegnać, nad czym ubolewam dotąd, gdyż nie mam ich zbyt dużo:D.
Na moich rzęsach utrzymywał się nawet przez cały dzień, co akurat mnie bardzo cieszyło. Nie miał tendencji do kruszenia się, osypywania i tworzenia tak zwanego efektu pandy. Podczas demakijażu maskara bardzo szybko znikała z rzęs i nigdy nie było z nią większego problemu. Przez cały czas korzystania z tego produktu nie zauważyłam żadnych oznak alergicznych i nawet przy moich bardzo wrażliwych oczach nie działo się z nimi nic złego.
Na sam koniec zostawiam cenę. Za 10,5 ml zapłacimy ok. 31 zł, a czy jest to cena wysoka jest raczej kwestią indywidualną naszego portfela :). Jednak czasami na dobry tusz, który nam będzie odpowiadał warto wydać trochę więcej, a cieszyć się efektem. Ja niestety nie mogę być w 100% zadowolona z działania Astor Seduction Codes N°2, choć też ciężko mi go jednoznacznie skreślić, gdyż moje rzęsy są bardzo kłopotliwe i wbrew pozorom na innych może się spisać dużo lepiej.
Wnioskuję po mojej koleżance, która posiada krótkie, ale bardzo gęste rzęsy i ona jest z niego bardzo zadowolona :). Więc jeśli macie rzęsy podobne do moich, nie stanie się on waszym ulubieńcem. Jeśli jednak jesteście posiadaczkami zupełnie innych rzęs, myślę, że warto go wypróbować. Zastanawiać może jednak fakt, że wraz z czasem używania tusz raczej traci na efekcie na rzęsach. Tak więc najlepiej moim zdaniem korzystać z niego w krótkim czasie, niż otworzyć i utrzymać w szufladzie :).
Na koniec możecie zobaczyć, jak wygląda na oku, jednak muszę zaznaczyć, że zdjęcie zostało zrobione po dłuższym czasie używania. W związku z tym widzicie już ten gorszy efekt, a aparat też mi nie pomógł :).
Z opiniami pozostałych dziewczyn na temat tego produktu, możecie zapoznać się na stronie Klubu Ekspertek Ofeminin :).
Jestem bardzo ciekawa czy któraś z Was zna maskarę Astor Seduction Codes N°2? Jak Wy ją oceniacie?
Miłego dnia! :)
Codzienny makijaż w moim przypadku jest najczęściej skromny i kończy się na cieniach do powiek oraz maskarze :). O ile z pierwszym nie mam żadnych problemów, gdyż mam sporo, bardzo fajnych cieni, to z tuszami bywa różnie. Moje krótkie i rzadkie rzęsy są bardzo wybredne i mało który tusz sobie z nimi radzi. Spory czas temu miałam okazje poznać maskarę Astor Seduction Codes N°2 Volume&Curve, która przybyła do mnie z Klubu Ekspertek Ofeminin :). Jak sobie poradziła? Czy była w stanie stanąć na wysokości zadania?
Astor, maskara Seduction Codes N°2 Volume&Curve | Opakowanie |
Astor Seduction Codes N°2 Volume&Curve to tusz, który zauroczył mnie swoim opakowaniem. Etykieta z tłoczonym wzorem geometrycznym oraz koronką wygląda ciekawie, oryginalnie i elegancko :). Pierwsze co skojarzyło mi się z tym wzorem to kawałek gorsetu, który, choć nie wygodny, to bardzo kobiecy. Poza samym desingiem na opakowaniu o pojemności 10,5 ml znajdziemy oczywiście podstawowe informacje o produkcie. Warto wspomnieć ze samo opakowanie jest solidne i poręczne :).
Samą aplikację w dużym stopniu zawdzięczamy szczoteczce. W przypadku tej maskary jest ona średniej wielkości z dosyć gęstymi, elastycznymi włoskami. Są one na tyle miękkie, że podczas malowania rzęs nie kują w oko, co czasami zdarzało mi się przy innych tuszach. Dodatkowo jest ona moim zdaniem bardzo dobrze wyprofilowana i delikatnie wygięta, co ułatwia samą aplikację.
Dzięki obecności różnej długości włosków dobrze rozprowadza tusz nawet na najmniejszych rzęskach i również mimo swoich rozmiarów fajnie sprawdza się podczas aplikowania na dolną powiekę. Sama szczoteczka bardzo sprawnie i wygodnie aplikuje maskarę na rzęsy, przy tym dość dobrze je rozczesuje. Oczywiście i tym razem moja mania wąchania wszelkiego rodzaju produktów zwyciężyła :D, jednak w tym wypadku nie wyczułam nic specjalnego poza typowym zapachem maskar.
Astor, maskara Seduction Codes N°2 Volume&Curve | Szczoteczka |
Podczas pierwszych "spotkań" z tą maskarą byłam bardzo zadowolona z jej działania :). Bardzo ładnie podkreślała moje rzęsy, rozczesywała, nadawała im objętości przez ich pogrubienie oraz dosyć fajnie je podkręcała. Mimo iż mam dość krótkie rzęsy i niestety bardzo rzadkie z efektów byłam strasznie zadowolona. Już jedna warstwa tuszu bardzo ładnie wyglądała, a co najważniejsze efektownie podkreślała moje spojrzenie.
Astor, maskara Seduction Codes N°2 Volume&Curve | Szczoteczka |
Niestety z biegiem czasu działanie oraz efekt uległ zmianie. Najczęściej, gdy tusz " dojrzeje" staje się lepszy, jednak w moim wypadku było zupełnie inaczej. Mimo że moje rzęsy nadal bardzo dobrze podkreślał swoją głęboką, czarną barwą, to o efektownym podkręceniu już mogłam zapomnieć.
Kolejnym minusem, który pojawił się z czasem, to fakt, że maskara zaczęła delikatnie sklejać moje rzęsy. Nie jest to może jakieś duże sklejanie i nie wygląda to tragicznie, jednak nie jest to już to samo, co przy pierwszych spotkaniach z tym produktem. Rzadkie rzęsy dodatkowo uwydatniają taki efekt i ratunkiem jest jedynie rozczesanie. Z nim trzeba sobie radzić sprawnie, ponieważ maskara szybko wysycha i niestety potem podczas czesania rzęsy były narażone na ciągnięcie. Z tego powodu początkowo kilka musiałam pożegnać, nad czym ubolewam dotąd, gdyż nie mam ich zbyt dużo:D.
Na moich rzęsach utrzymywał się nawet przez cały dzień, co akurat mnie bardzo cieszyło. Nie miał tendencji do kruszenia się, osypywania i tworzenia tak zwanego efektu pandy. Podczas demakijażu maskara bardzo szybko znikała z rzęs i nigdy nie było z nią większego problemu. Przez cały czas korzystania z tego produktu nie zauważyłam żadnych oznak alergicznych i nawet przy moich bardzo wrażliwych oczach nie działo się z nimi nic złego.
Astor, maskara Seduction Codes N°2 Volume&Curve | Opakowanie |
Na sam koniec zostawiam cenę. Za 10,5 ml zapłacimy ok. 31 zł, a czy jest to cena wysoka jest raczej kwestią indywidualną naszego portfela :). Jednak czasami na dobry tusz, który nam będzie odpowiadał warto wydać trochę więcej, a cieszyć się efektem. Ja niestety nie mogę być w 100% zadowolona z działania Astor Seduction Codes N°2, choć też ciężko mi go jednoznacznie skreślić, gdyż moje rzęsy są bardzo kłopotliwe i wbrew pozorom na innych może się spisać dużo lepiej.
Wnioskuję po mojej koleżance, która posiada krótkie, ale bardzo gęste rzęsy i ona jest z niego bardzo zadowolona :). Więc jeśli macie rzęsy podobne do moich, nie stanie się on waszym ulubieńcem. Jeśli jednak jesteście posiadaczkami zupełnie innych rzęs, myślę, że warto go wypróbować. Zastanawiać może jednak fakt, że wraz z czasem używania tusz raczej traci na efekcie na rzęsach. Tak więc najlepiej moim zdaniem korzystać z niego w krótkim czasie, niż otworzyć i utrzymać w szufladzie :).
Na koniec możecie zobaczyć, jak wygląda na oku, jednak muszę zaznaczyć, że zdjęcie zostało zrobione po dłuższym czasie używania. W związku z tym widzicie już ten gorszy efekt, a aparat też mi nie pomógł :).
Astor, maskara Seduction Codes N°2 Volume&Curve | Porównanie efektu bez maskary, oraz z nią. |
Astor, maskara Seduction Codes N°2 Volume&Curve | Porównanie efektu bez maskary, oraz z nią. |
Z opiniami pozostałych dziewczyn na temat tego produktu, możecie zapoznać się na stronie Klubu Ekspertek Ofeminin :).
Jestem bardzo ciekawa czy któraś z Was zna maskarę Astor Seduction Codes N°2? Jak Wy ją oceniacie?
Miłego dnia! :)
Nie znam tej masakry i jakoś cieżko mi się pracuje tymi szczoteczkami z włosiem. Wolę silikonowe :))
OdpowiedzUsuńJa też jestem wielbicielką silikonowych szczoteczek... Opakowanie mascary jest piękne, ale efekt na rzęsach już mniej.
Usuńpiekne i eleganckie opakowanie, ale wolę tradycyjne szczoteczki
OdpowiedzUsuńtaką pewnie bym się wymazała ;D
Jestem pewna, że byś sobie poradziła :)
UsuńNie znam tej maskary, ale ogólnie nie przepadam za tuszami marki Astor.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie wyglad maskary,efekt rowniez:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że później skleja, u mnie w takim razie też by się nie sprawdził bo moje cienkie rzęsy nie wyglądają dobrze, gdy zbije je się w kępki ;|
OdpowiedzUsuńZupełnie jak u mnie, choć na początku efekt, jaki dawał, był naprawdę bardzo fajny :). Szkoda jedynie, że z czasem się zmienił.
UsuńJa byłam z niego nawet zadowolona choć u mnie wyglądał zupełnie inaczej;)
OdpowiedzUsuńPewnie masz zupełnie inne rzęsy :)
UsuńJeszcze nie miałam takiej szczoteczki, trzebq wszystkiego spróbować więc nie mówię nie tej maskarze :)
OdpowiedzUsuńZbyt wielka szczotka, juz takich nie lubię
OdpowiedzUsuńOpakowanie śliczne, natomiast sam efekt nie za bardzo mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńNie próbowałam tego tuszu.
OdpowiedzUsuńKochana, cudnego weekendu:)
A miało być tak pięknie szkoda, ze tylko tak na początku ;x
OdpowiedzUsuńDokładnie, przy początkowym efekcie, myślałam, że polubimy się na dłuuuugo :P
UsuńEfekt jest naprawdę niezły.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że podkręcenie nie jest mocniejsze, ciekawe jakby sobie z moimi rzęsami poradził :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie kwestia tego, jakie masz rzęsy :). Jeśli podobne do moich, to może być ciężko :P
UsuńZ maskar Astor używałam tylko Big& Beautyful, ale już widzę że w tym tuszu szczoteczka dla mnie za duża :/
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że trochę skleja rzęsy...
OdpowiedzUsuńNie wydaje się Tobie :P
UsuńTroszkę skleja rzęsy, ale wydaje mi się że bardzo mało jest takich tuszy które tak nie robią :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chętnie wypróbuję :)
Buziaki :*
Początkowo szło mu zdecydowanie lepiej i gdyby ten efekt się utrzymał, gościłby u mnie wiele razy :)
Usuńto zdecydowanie nie jest tusz dla mnie, nie lubię takiego efektu i szczoteczek ;(
OdpowiedzUsuńTej maskary to nawet nie widziałam w szafie Astor.
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie. Wole bardziej klasyczne i rozczesujące szczoteczki...
OdpowiedzUsuńMiałam tusz z tej serii w złotym opakowaniu, ale mnie uczulił i oddałam w inne ręce :D
OdpowiedzUsuńNie znam, ale jakoś nie zachwyca mnie ona, więc raczej się nie skuszę..
OdpowiedzUsuńJa mam takie jak Twoja koleżanka, więc może u mnie by się sprawdziła :D
OdpowiedzUsuńOj to w takim razie faktycznie, to może być dobry wybór :)
UsuńNie urzekł mnie efekt, a i szczoteczka nie dla mnie ;(
OdpowiedzUsuńefekt taki sobie :) no ale i cena niewygórowana.
OdpowiedzUsuńTeż miałam ostatnio przygodę z tuszem. Był fajny, dopóki nie miałam go za długo :D Potem zaczął się psuć i już do niego nie wrócę na pewno!
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu było bardzo głośno o tych maskarach, ale ja teraz tak sobie myślę, że jeszcze nigdy nie miałam żadnego tuszu do rzęs marki astor... ;D
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam; nie chciałabym musieć zużywać go w ekspresowym tempie ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie zazwyczaj jest na odwrót, dlatego jakoś mnie nie kusi ta maskara :)
OdpowiedzUsuńMam rzęsy podobne do Twoich i takie szczotki się u mnie zupełnie nie sprawdzają. Wolę silikonowe, bo dają wydłużenie.
OdpowiedzUsuńLubię takie szczoty, jeszcze nie miałam tej maskary ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie niekorzystnie podkreślił rzęsy. Masakra;/
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że się zmieniła po jakimś czasie, bardzo tego nie lubię w tuszach ;/
OdpowiedzUsuńniestety, efekt mi się nie podoba... ale przyznaję, że nie znam się za dobrze z maskarami tej firmy :)
OdpowiedzUsuńnie przekonuje mnie
OdpowiedzUsuńTeż mam krótkie rzęsy i niezbyt gęste, z tą różnicą, że moje są chyba bardziej czarne. ;) Ale też mam problem z tuszami, choć ostatnio uzywam Yves Rocher Sexy Pulp i jestem zadowolona. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze skleja, niezbyt podoba mi się efekt.
OdpowiedzUsuńjak weekend mija/:)
OdpowiedzUsuńjakoś mnie nie kusi
OdpowiedzUsuńNie znam tego tuszu, szkoda że u Ciebie nie sprawdził się tak jak tego oczekiwałaś :( Czytałam o nim sporo pozytywnych recenzji, ale wszystko zależy od naturalnego stanu rzęs, ja sama nie jestem pewna czy by się u mnie sprawdził, ale może kiedyś wypróbuję, cena nawet znośna. Na tusz do rzęs jestem w stanie wydać tak do 40-50zł, ale mam też ulubieńców za 10zł :D
OdpowiedzUsuńMiałam ten tusz jakiś czas temu i akurat ja byłam z niego całkiem zadowolona, ale faktycznie nie będzie nadawał się do każdych rzęs :)
OdpowiedzUsuńMiałam 4 lub 5 opakowań tego tuszu. Potem zdradziłam go z OriflameWonderlash 5w1 a obecnie używam Essence. To wszystko prawda co piszesz, póki tusz jest świeży to fajnie działa, a potem to już trochę mizernieje. Jednak nie bez powodu miałam go 5 opakowań. To naprawdę dobry produkt, ale babska ciekawość wzięła górę :P Obecnie używam Essence i zastanowię się nad recenzją bo jest całkiem niezły! :) Pozdrawiam Cię cieplutko.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u Ciebie się nie sprawdził. Wiele osób go chwali. Ja nie używałam ;)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie za bardzo skleiła rzęsy. Nie wpasowała się za bardzo w moje preferencje jeśli chodzi o tusz ;/
OdpowiedzUsuńwole silikonowe szczoteczki
OdpowiedzUsuńŚliczne opakowanie, ale chwilowo nie szukam nowych tuszy.
OdpowiedzUsuńNiezbyt podoba mi się efekt końcowy. Zdecydowanie wolę silikonowe szczoteczki.
OdpowiedzUsuń:*
Nie miałam jeszcze zdaje się żadnej mascary tej firmy :)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda, rzęsy są pogrubione lubię taki efekt. Ale wolę silikonowe szczoteczeczki lepiej mi się z nimi pracuje :)
OdpowiedzUsuń