Witajcie,
Kilka dni temu pisałam Wam o żelu do mycia twarzy marki o dosyć chwytliwej nazwie, mianowicie Selfie Project dostępne w popularnej w naszym kraju drogerii Rossmann :). Wraz z nim miałam okazję poznać bibułki matujące, a więc produkt, który jako posiadaczka cery mieszanej, zawsze mam przy sobie. Czy spełniły swoją funkcję, czy były w stanie zastąpić mój ulubiony tego typu produkt Inglota? :)
Bibułki matujące nie są żadnym odkrywczym, czy innowacyjnym produktem. Znane od dawna i wiele z Was na pewno nie raz z nich korzystała, a zapewne jest też spore grono kobiet, u których tego typu produkt zawsze jest w torebce. Bibułki Selfie Project skład mają standardowy i bardzo prosty, celuloza ( Cellulose ) oraz 4 barwniki ( C.I. 17200, C.I. 42090, C.I. 16255, C.I. 19140 ) , którym zawdzięcza barwę i które są moim zdaniem raczej zbędne w tego typu produktach :P. Zwrócić uwagę na użyte barwniki powinni alergicy, którzy mają wiedzę, co ich uczula.
Znajdują się one w kartoniku wielkości karty do bankomatu, nie zajmują dużo miejsca i spokojnie zmieszczą się nawet w najmniejszej torebce :). Ja swoje bibułki trzymam w przegródce na karty w portfelu, prezentują się prawie jak karta, a dzięki temu mam je pod ręką, a nie zawsze noszę ze sobą torebkę :P. W kartoniku mamy 100 sztuk liliowych, cienkich arkuszy z celulozy, a o ich łatwe wyciąganie zadbał producent, umieszczając kawałek taśmy wewnątrz opakowania. Jest ona bardzo pomocna i zapobiega wyciągnięciu większej ilości bibułek.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła ich zapachu, jednak one kompletnie go nie posiadają :P. Najważniejsze jest działanie, a w przypadku bibułek matujących, nie jest ono skomplikowane i już sama nazwa jednoznacznie określa, co mają robić. Zmatowić skórę i tyle :).
Jako posiadaczka mieszanej cery oczywistym jest u mnie pojawienie się świecenia w okolicach strefy T i w tym właśnie rejonie stosuję bibułki. Radzą sobie bardzo dobrze, zbierając nadmiar sebum, skóra momentalnie staje się matowa, wygląda świeżo i znów estetycznie :). Wystarczy delikatnie docisnąć do skóry i gotowe.
Zdaję sobie sprawę, że jestem kobietą, która jest w zdecydowanej mniejszości populacji, która nie korzysta z żadnych podkładów :). Nie jest mi z nimi po drodze, a i nie uważam, by były potrzebne mojej cerze. Chciałam jednak sprawdzić, jak sobie poradzą bibułki matujące u osoby, która korzysta z podkładów i z pomocą przyszła mi kuzynka. U niej także spisały się tak, jak powinny, momentalnie pochłaniając sebum i nie ściągając podkładu, co potrafiło się przydarzyć przy droższych bibułkach. Ważne jednak aby jedynie delikatnie docisnąć do skóry i nie przecierać :).
Opakowanie 100 sztuk, za które zapłacimy 9 zł, wypada bardzo ekonomicznie, gdyż na zmatowienie strefy T zużywam jedną sztukę :). U osób, które borykają się z nadmiernym wydzielaniem sebum, wydajność zdecydowanie spadnie, jednak przy takiej cenie nie odczuje się tego zbytnio. Towarzyszą mi codziennie i zdecydowanie sięgnę po kolejne, bo po co przepłacać za tak zwykły produkt, który ma identyczne działanie jak droższe marki? :P Sprawdzą się świetnie u osób w każdym wieku, bez znaczenia czy macie naście lat, czy troszkę więcej ;).
Stosujecie bibułki matujące? Po jakie najchętniej sięgacie?
Miłego dnia!
Kilka dni temu pisałam Wam o żelu do mycia twarzy marki o dosyć chwytliwej nazwie, mianowicie Selfie Project dostępne w popularnej w naszym kraju drogerii Rossmann :). Wraz z nim miałam okazję poznać bibułki matujące, a więc produkt, który jako posiadaczka cery mieszanej, zawsze mam przy sobie. Czy spełniły swoją funkcję, czy były w stanie zastąpić mój ulubiony tego typu produkt Inglota? :)
Selfie Project, bibułki matujące, MattMeNow |
Bibułki matujące nie są żadnym odkrywczym, czy innowacyjnym produktem. Znane od dawna i wiele z Was na pewno nie raz z nich korzystała, a zapewne jest też spore grono kobiet, u których tego typu produkt zawsze jest w torebce. Bibułki Selfie Project skład mają standardowy i bardzo prosty, celuloza ( Cellulose ) oraz 4 barwniki ( C.I. 17200, C.I. 42090, C.I. 16255, C.I. 19140 ) , którym zawdzięcza barwę i które są moim zdaniem raczej zbędne w tego typu produktach :P. Zwrócić uwagę na użyte barwniki powinni alergicy, którzy mają wiedzę, co ich uczula.
Selfie Project, bibułki matujące, MattMeNow |
Znajdują się one w kartoniku wielkości karty do bankomatu, nie zajmują dużo miejsca i spokojnie zmieszczą się nawet w najmniejszej torebce :). Ja swoje bibułki trzymam w przegródce na karty w portfelu, prezentują się prawie jak karta, a dzięki temu mam je pod ręką, a nie zawsze noszę ze sobą torebkę :P. W kartoniku mamy 100 sztuk liliowych, cienkich arkuszy z celulozy, a o ich łatwe wyciąganie zadbał producent, umieszczając kawałek taśmy wewnątrz opakowania. Jest ona bardzo pomocna i zapobiega wyciągnięciu większej ilości bibułek.
Selfie Project, bibułki matujące, MattMeNow |
Selfie Project, bibułki matujące, MattMeNow |
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła ich zapachu, jednak one kompletnie go nie posiadają :P. Najważniejsze jest działanie, a w przypadku bibułek matujących, nie jest ono skomplikowane i już sama nazwa jednoznacznie określa, co mają robić. Zmatowić skórę i tyle :).
Jako posiadaczka mieszanej cery oczywistym jest u mnie pojawienie się świecenia w okolicach strefy T i w tym właśnie rejonie stosuję bibułki. Radzą sobie bardzo dobrze, zbierając nadmiar sebum, skóra momentalnie staje się matowa, wygląda świeżo i znów estetycznie :). Wystarczy delikatnie docisnąć do skóry i gotowe.
Selfie Project, bibułki matujące, MattMeNow |
Zdaję sobie sprawę, że jestem kobietą, która jest w zdecydowanej mniejszości populacji, która nie korzysta z żadnych podkładów :). Nie jest mi z nimi po drodze, a i nie uważam, by były potrzebne mojej cerze. Chciałam jednak sprawdzić, jak sobie poradzą bibułki matujące u osoby, która korzysta z podkładów i z pomocą przyszła mi kuzynka. U niej także spisały się tak, jak powinny, momentalnie pochłaniając sebum i nie ściągając podkładu, co potrafiło się przydarzyć przy droższych bibułkach. Ważne jednak aby jedynie delikatnie docisnąć do skóry i nie przecierać :).
Selfie Project, bibułki matujące, MattMeNow |
Opakowanie 100 sztuk, za które zapłacimy 9 zł, wypada bardzo ekonomicznie, gdyż na zmatowienie strefy T zużywam jedną sztukę :). U osób, które borykają się z nadmiernym wydzielaniem sebum, wydajność zdecydowanie spadnie, jednak przy takiej cenie nie odczuje się tego zbytnio. Towarzyszą mi codziennie i zdecydowanie sięgnę po kolejne, bo po co przepłacać za tak zwykły produkt, który ma identyczne działanie jak droższe marki? :P Sprawdzą się świetnie u osób w każdym wieku, bez znaczenia czy macie naście lat, czy troszkę więcej ;).
Stosujecie bibułki matujące? Po jakie najchętniej sięgacie?
Miłego dnia!
Fakt, bardzo chwytliwa nazwa firmy - Selfie Project :) nie słyszałam jeszcze o niej ale dzięki Tobie już wiem :) odnośnie bibułek, to od czasu do czasu używam ale to szczególnie latem. Pierwsze bibułki zakupiłam na aliexpress i nie narzekam. Koleżanka miała drogiej firmy, nie pamiętam czy to były z Inglota czy może kupowała je w Douglasie i niestety narzekała. Ja również jestem w tej mniejszości kobiet, co to nie używają podkładów (lub prawie wcale ich nie używają ;))
OdpowiedzUsuńMało kobiet nie korzysta z podkładów :). Ja najczęściej stosowałam te z inglota, ale bez sensu przepłacać :P
UsuńHmm ciekawe. Kiedyś miałam jakies z rossmana też, ale było ich zdecydowanie mniej w opakowaniu. Chyba sobie zakupię właśnie te :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam moją bratnią duszę - ja też nie używam podkładów! :D Tzn. od czasu do czasu próbuję, ale zawsze kończę z wysypem krostek albo podrażnieniem. :/ Jednocześnie moja skóra bardzo szybko i mocno się przetłuszcza, więc takie bibułki mimo wszystko by mi się przydały. Zamiast jednak podkładu używałam kiedyś pudru antybakteryjnego z Manhattanu, który przy okazji trochę krył - myślałam, że puder tej marki Selfie Project będzie jego dobrym zamiennikiem. Masz go również do przetestowania? :))
OdpowiedzUsuńNiestety nie :). Choć może zobacz sobie ten z ecocery, jego już miałam :)
UsuńJa obecnie stosuję bibułki matujące firmy Marion, najbardziej wiosną i latem są mi przydatne. Jeśli ewentualnie nie mam ich przy sobie to używam chusteczki higienicznej, ale bibułki to jednak must have :)
OdpowiedzUsuńTeż czasami się tak ratowałam, choć to nie to samo :D
UsuńJa najczęściej sięgam po bibułki Wibo;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że oni takie mają :D
UsuńJa też używam i sobie chwalę :-)
OdpowiedzUsuńA widziałam je dzisiaj w Rossmannie, ale jakoś się nie skusiłam
OdpowiedzUsuńU mnie tylko policzki wymagają matowienia i chętnie sprawdzę czy bibułki dadzą u mnie rade
OdpowiedzUsuńW 90% przypadków sprawdzą się :). Plus jest taki, że w sumie koszt niski, więc ryzyka zbytniego nie ma :P
UsuńNie używam, ale chętnie się przekonam jak działają :)
OdpowiedzUsuńJa zakochałam się w bibułkach matujących z Purederm, ale tych niebieskich ^^
OdpowiedzUsuńLatem z przyjemnością je wypróbuję, w tej chwili moja sucha skóra zdecydowanie ich nie potrzebuje :)
OdpowiedzUsuńTeż zawsze mam przy sobie takie biułki ;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś z innej firmy i fajnie się sprawdziły :) Super na lato <3
OdpowiedzUsuńBibułek używam zawsze latem :)
OdpowiedzUsuńNie znam ich. Bibułki matujące nie są obowiązkowym punktem w mojej kosmetyczce.
OdpowiedzUsuńAktualnie używam Wibo, ale następnym razem sięgnę po te. Też niestety mam problem ze świecącą strefą T.
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie słyszałam o tych z Wibo :). W sumie bibułki jak bibułki, większość taka sama :P
UsuńW tej cenie warto przetestować :)
OdpowiedzUsuńNigdy w życiu nie używałam bibułek matujących :)
OdpowiedzUsuńTakie bibułki z pewnością się przydadzą :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa rzecz!
OdpowiedzUsuńNie stosowałam jeszcze takich bibułek, ale chętnie wypróbuję
OdpowiedzUsuńNie korzystałam jeszcze nigdy z bibułek matujących, ale muszę kiedyś wypróbować z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńbibułki tego typu mimo że wyglądają uroczo to nie są dla mnie;)
OdpowiedzUsuńBibułki mam i znam :D
OdpowiedzUsuńNie używam takich bibułek, bo zwyczajnie nie mam problemów ze świeceniem się cery, a nawet jeśli pod wieczór się pojawia, zupełnie mi nie przeszkadza. Miałam kiedyś jakieś bibułki, ale nie używałam ich zbyt często.
OdpowiedzUsuńOj, ja to zawsze mam pod ręką :). Tym bardziej, że nie korzystam z podkładów :)
UsuńCzęsto są niezbędne. ;] Dobrze, że zajmują tak mało miejsca.
OdpowiedzUsuńNigdy nie używaliśmy takich bibułek. Przydadzą się nam szczególnie latem.
OdpowiedzUsuńjak sie w zimę zagrzeję, to takie bibulki ratują :D ale pewnie zależy to od cery
UsuńZ tej firmy mam krem matująco-nawilżający i płyn micelarny, który jest moim faworytem- delikatny ' nie szczypią oczy', oczyszcza i odświeża skórę :)
Usuńchętnie wypróbowałabym
OdpowiedzUsuńStosuję bibułki ale jedynie latem ;)
OdpowiedzUsuńNigdy ich nie miałam; dobrze, że się sprawdzają :) Ciekawa jestem, po co dodano tam barwniki ;)
OdpowiedzUsuńChyba nikt, poza producentem tego nie wie :P
UsuńZ tej firmy jeszcze nie miałam, używałam tylko z Oriflame! :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że są przydatne! :)
-Mój blog-
Najczęściej używam bibułek latem, ale dobrze jest w przypadku tłustej i mieszanej cery mieć je zawsze w torebce :)
OdpowiedzUsuńtakich bibułek jeszcze nie stosowałam ;P
OdpowiedzUsuńSłyszałam dużo dobrego o tej marce, chętnie wypróbuję ich produkty:)))
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie ostatnio w Rossmanie, że pojawiły się produkty tej firmy, ale jeszcze na nic się nie skusiłam
OdpowiedzUsuńja na ich żel się skusiłam:D
UsuńNazwę mają chwytliwą :D
UsuńJa również należę do tej grupy która nie może znieść podkładu na twarzy. Muszę sobie kupić te bibułki bo moja cera ostatnio oszalała.
OdpowiedzUsuńnigdy nie stosowałam matujących bibułek, dla mnie mogłyby równie dobrze nie istnieć:P
OdpowiedzUsuńPolecam Ci podkłady mineralne i kremy bb skin 79. nie mam wyprysków ale moja cera jest czasami zaczerwieniona dlatego po nie sięgam. bibułek nie lubię, miałam kiedyś z wibo i nie po drodze mi z nimi, mam cerę suchą, która nie przetłuszcza się i rzadko nawet sięgam po puder
OdpowiedzUsuńW Twoim przypadku, to faktycznie bibułki są zbędnym produktem :). Zastanawiałam się nad podkładami mineralnymi, ale jakoś nie wiem, czy bym z nich korzystała.
UsuńNigdy nie stosowałam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te bibułki
OdpowiedzUsuń