poniedziałek, stycznia 09, 2017
V.Laboratories, odżywcza maska bananowa - Destiny banana nourishing mask
Hej dziewczyny :),
Blogowy rok jeśli chodzi o włosy chciałabym zacząć od listopadowego ulubieńca z tej kategorii, który nie powiem, zaskoczył mnie, jednak skoro znalazł się w podsumowaniu, nie trudno zgadnąć, że się polubiliśmy. Mowa o odżywczej masce bananowej z profesjonalnej linii V. Laboratories :). Jakie efekty uzyskałam, dowiecie się poniżej.
Nikogo już chyba nie dziwią wielkie, 1000 ml opakowania masek do włosów :). Niesie to ze sobą korzyści, gdyż starczają nam na dłużej, są ekonomiczne, a jedyny problem pojawia się w momencie, gdy dany produkt się nam nie spodoba :P. W takim też opakowaniu V.Laboratories umieścił odżywczą maskę bananową Destiny Hair Care. Czarny, odkręcany pojemnik, na którym znajduje się wpadająca w oko, metaliczna etykieta, na której znajdują się podstawowe informacje o produkcie takie jak nazwa skład czy chociażby data zużycia.
Pojemnik bez problemu odkręca się i nie przecieka, a całość wygląda dosyć podobnie do popularnych masek np. Kallos. Po otwarciu mamy duży otwór, który w żaden sposób nie jest zabezpieczony folią, czy sreberkiem. Czy jest to minus? Dla części osób być może i tak ja także wolę zabezpieczone przed wścibskimi paluchami produkty, jednak nie oceniam tego w kategoriach plusów, czy minusów. Tego typu opakowanie pozwala nam jednak zużyć całkowicie maskę, bez konieczności rozcinania itp., za czym akurat ja nie przepadam :P
Gdy tylko otworzyłam maskę, zaczął unosić się intensywny i bardzo ładny zapach bananów i o dziwo wcale nie był to chemiczny zapach. Zdecydowanie przypominał mi prawdziwego banana, a gdy dodać do tego fakt, iż utrzymuje się on długo na włosach, można się jedynie cieszyć :). Po kilku godzinach nadal jest wyczuwalny, a więc osoby, dla których ten zapach nie należy do tych ulubionych, nie będą zadowolone.
W odżywczej masce V.Laboratories nie tylko zapach jest bananowy, ale także konsystencja, która przypomina zmiksowane banany, a gdy dodamy do tego żółtawy kolor, łatwo o pomyłkę :D. Jest lekka, kremowa i bardzo dobrze rozprowadza się na całej długości włosów, a przy spłukiwaniu nie sprawia żadnych problemów. Najważniejsze jednak, jak zawsze zresztą, jest działanie :).
Pierwsze pozytywne działanie dostrzegłam podczas rozczesywania włosów, gdyż bardzo pomaga w rozczesywaniu i to nawet po tych mocno plączących włosy szamponach :). Pozostawia po sobie bardzo miłe w dotyku, lejące się i przede wszystkim bardzo lśniące i zdrowo wyglądające włosy. Takim działaniem jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, gdyż nie sądziłam, że okaże się aż taka fajna. Kompletnie nie obciąża moich włosów i szczerze mówiąc, przez ten cały czas używania tego produktu nie doświadczyłam żadnych przykrych niespodzianek takich jak łupież, czy jakaś reakcja alergiczna, a stosowałam ją głównie na całej długości włosów, a więc miała styczność ze skórą głowy :). W żaden sposób nie wpłynęła także na przetłuszczanie się włosów i obecnie myję je z taką samą częstotliwością co wcześniej.
Jak widzicie powyżej, maska nie jest naturalna, ciężko idzie znalezienie dobroczynnych składników, a jej skład, delikatnie mówiąc, do najlepszych nie należy. Barwę zawdzięcza barwnikowi, a tytułowy banan chyba schował się pod nazwą "Parfum". Po bananowej masce spodziewałabym się obecności ekstraktu itp., jednak próżno go szukać i musimy zadowolić się jedynie zapachem.
Co dziwne, efekty, jakie dawała na moich włosach, okazały się lepsze, niż np. Kallos :). Tym właśnie zasłużyła sobie na listopadową odznakę, co i mnie lekko zaskoczyło. Malutkim minusem może być jej dostępność, gdyż prawdę mówiąc, nie widziałam jej nigdzie stacjonarnie. Mimo to, gdy dojrzycie ją, warto spróbować :).
Spotkałyście się wcześniej z tym produktem? Jaka jest Wasza ulubiona maska do włosów? :)
Miłego dnia
Blogowy rok jeśli chodzi o włosy chciałabym zacząć od listopadowego ulubieńca z tej kategorii, który nie powiem, zaskoczył mnie, jednak skoro znalazł się w podsumowaniu, nie trudno zgadnąć, że się polubiliśmy. Mowa o odżywczej masce bananowej z profesjonalnej linii V. Laboratories :). Jakie efekty uzyskałam, dowiecie się poniżej.
V.Laboratories, odżywcza maska bananowa - Destiny banana nourishing mask | Opakowanie |
Nikogo już chyba nie dziwią wielkie, 1000 ml opakowania masek do włosów :). Niesie to ze sobą korzyści, gdyż starczają nam na dłużej, są ekonomiczne, a jedyny problem pojawia się w momencie, gdy dany produkt się nam nie spodoba :P. W takim też opakowaniu V.Laboratories umieścił odżywczą maskę bananową Destiny Hair Care. Czarny, odkręcany pojemnik, na którym znajduje się wpadająca w oko, metaliczna etykieta, na której znajdują się podstawowe informacje o produkcie takie jak nazwa skład czy chociażby data zużycia.
V.Laboratories, odżywcza maska bananowa - Destiny banana nourishing mask | Opis producenta |
V.Laboratories, odżywcza maska bananowa - Destiny banana nourishing mask | Konsystencja |
Gdy tylko otworzyłam maskę, zaczął unosić się intensywny i bardzo ładny zapach bananów i o dziwo wcale nie był to chemiczny zapach. Zdecydowanie przypominał mi prawdziwego banana, a gdy dodać do tego fakt, iż utrzymuje się on długo na włosach, można się jedynie cieszyć :). Po kilku godzinach nadal jest wyczuwalny, a więc osoby, dla których ten zapach nie należy do tych ulubionych, nie będą zadowolone.
V.Laboratories, odżywcza maska bananowa - Destiny banana nourishing mask | Konsystencja |
W odżywczej masce V.Laboratories nie tylko zapach jest bananowy, ale także konsystencja, która przypomina zmiksowane banany, a gdy dodamy do tego żółtawy kolor, łatwo o pomyłkę :D. Jest lekka, kremowa i bardzo dobrze rozprowadza się na całej długości włosów, a przy spłukiwaniu nie sprawia żadnych problemów. Najważniejsze jednak, jak zawsze zresztą, jest działanie :).
Pierwsze pozytywne działanie dostrzegłam podczas rozczesywania włosów, gdyż bardzo pomaga w rozczesywaniu i to nawet po tych mocno plączących włosy szamponach :). Pozostawia po sobie bardzo miłe w dotyku, lejące się i przede wszystkim bardzo lśniące i zdrowo wyglądające włosy. Takim działaniem jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, gdyż nie sądziłam, że okaże się aż taka fajna. Kompletnie nie obciąża moich włosów i szczerze mówiąc, przez ten cały czas używania tego produktu nie doświadczyłam żadnych przykrych niespodzianek takich jak łupież, czy jakaś reakcja alergiczna, a stosowałam ją głównie na całej długości włosów, a więc miała styczność ze skórą głowy :). W żaden sposób nie wpłynęła także na przetłuszczanie się włosów i obecnie myję je z taką samą częstotliwością co wcześniej.
V.Laboratories, odżywcza maska bananowa - Destiny banana nourishing mask | Skład |
Jak widzicie powyżej, maska nie jest naturalna, ciężko idzie znalezienie dobroczynnych składników, a jej skład, delikatnie mówiąc, do najlepszych nie należy. Barwę zawdzięcza barwnikowi, a tytułowy banan chyba schował się pod nazwą "Parfum". Po bananowej masce spodziewałabym się obecności ekstraktu itp., jednak próżno go szukać i musimy zadowolić się jedynie zapachem.
Co dziwne, efekty, jakie dawała na moich włosach, okazały się lepsze, niż np. Kallos :). Tym właśnie zasłużyła sobie na listopadową odznakę, co i mnie lekko zaskoczyło. Malutkim minusem może być jej dostępność, gdyż prawdę mówiąc, nie widziałam jej nigdzie stacjonarnie. Mimo to, gdy dojrzycie ją, warto spróbować :).
Spotkałyście się wcześniej z tym produktem? Jaka jest Wasza ulubiona maska do włosów? :)
Miłego dnia
opakowanie rzuca sie w oczy
OdpowiedzUsuńU mnie Kallosy się nie spisywały, ciekawe jakby wypadła ta marka:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę na oczy :)
OdpowiedzUsuńW sumie to fajnie, skoro lepiej działa niż Kallos Bananowy ... Muszę spróbować :)
No właśnie dla tego że nie jestem pewna czy produkt sie sprawdzi nie wybieram większych opakowań...
OdpowiedzUsuńZ masek bananowych znam tylko tą z kallosa, która obciąża moje włosy. Tej nie znam, ale może czas poznać :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie ten produkt.
OdpowiedzUsuńLubie maski do włosów, tą chętnie wypróbuję :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski do włosów o dużej pojemności :) Natomiast jeśli chodzi o maskę bananową, to testowałam póki co tą z Kallosa, ale totalnie u mnie się nie sprawdziła. Ciekawa jestem tej :)
OdpowiedzUsuńMyślałam o zakupie bananowej maski, ale od Kallosa właśnie. Czytam sobie tą recenzję, myślę, fajne opakowanie, super działanie, bananowy zapach, ale dochodzę do składu i... nie, nie kupię. A zapowiadało się tak fajnie:)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, choć skład faktycznie nie powala. Ja niedawno wykończyłam inną litrową maskę i na razie mam dość tak dużych pojemności, bo szybko się nudzę :) Teraz stawiam na mniejsze opakowanka :)
OdpowiedzUsuńSkład może nie jest rewelacyjny ale najważniejsze, że działa jak należy :o)
OdpowiedzUsuńmiałam mówić, że nigdy nie miałam nic bananowego do włosów, ale patrząc na skład tu też bym nie miała haha :D ale fajnie, że działa i daje rewelacyjne efekty!
OdpowiedzUsuńUwielbiam bananowego Kallosa - moje włosy też go całkiem polubiły :) ciekawe jak by było z tą :)
OdpowiedzUsuńJak zapach utrzymuje się długo to muszę mieć :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy są akurat takie, że im gorszy skład tym lepsze efekty :D
OdpowiedzUsuńhaha padłam:D
UsuńZ ciekawości wypróbuję :) ja najbardziej lubię maskę czekoladową kallos :)
OdpowiedzUsuńSkład nie dla mnie, ale skoro ciebie nie uczula, to najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńkończy mi się właśnie maska Ziaji i rozglądam się za czymś, co rozplącze moje skołtunione po myciu włosy :-)
OdpowiedzUsuńCos dla mnie. Mam długie wlosy. Szybko zużywam maski i chetnie wybieram tak duże pojemności. Bananowej jeszcze nie miałam nigdy
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować, ciekawe jak u mnie się sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jej jeszcze.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nawet o tej masce :)
OdpowiedzUsuńMyślałam że będzie taka sama w działaniu jak Kallos bananowy :) Fajnie, że przynosi lepsze efekty :D
OdpowiedzUsuńWielka ta maska :D Ja obecnie używam Kallosa Omega i bardzo lubię tę maskę :)
OdpowiedzUsuńJedyną bananową maskę miałam z Kallosa i spisywała się całkiem okej. Tej jednak nie znam :(
OdpowiedzUsuńLubię bananowe zapaszki :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZapach bananów mnie odtrąca od wszelakich kosmetyków... Z produktów do pielęgnacji włosów lubie bardzo TIGI Bead Head ;-)
OdpowiedzUsuńKosmetyk prezentuje się bardzo ciekawe, tylko ten skład troszkę mógłby być bardziej zachęcający :)
OdpowiedzUsuńu mnie DMDM podrażnia mi łepetynę ;/
OdpowiedzUsuńNie miałam tej maski , chciałbym ją powąchać . Szkoda że nie jest dostępna stacjonarne ale poszukam jej na ezebrze.
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją wypróbowała ale zrezygnowałam z masek w takim wielkim opakowaniu
OdpowiedzUsuńTej akurat nie znam :)
OdpowiedzUsuńNie znam kosmetyków tej marki, maskę pewnie bym polubiła z tego co piszesz :)
OdpowiedzUsuńMam bananowego Kallosa ;) i przyjemniej est używać tej maski.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam jeszcze tej maski. U mnie gości w łazience Kallos wiśniowy :)
OdpowiedzUsuńMuszę mieć tę maskę! :)
OdpowiedzUsuń