Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o mojej najnowszej przygodzie z pielęgnacją skóry, która, szczerze mówiąc, okazała się być prawdziwą podróżą z niespodziewanymi zwrotami akcji. Mowa o maseczce oczyszczającej z plastrami na skórę nosa od LANBENA, produkt, który obiecuje głębokie oczyszczenie i usunięcie zaskórników. Czy spełnił moje oczekiwania? Zapnijcie pasy, bo właśnie zabieram Was w podróż po moich doświadczeniach!
Lanbena Maseczka Oczyszczająca z Plastrami na Nos: Czy Warto?
Kiedy tylko dotarła do mnie przesyłka z Lanbena, nie mogłam się doczekać, aby przetestować ten produkt. Opakowanie, eleganckie i obiecujące, zachęciło mnie do natychmiastowego wypróbowania. Instrukcja użytkowania zaleca, wykonanie parówki, by otworzyć pory skóry za pomocą ciepła. Co miało zapewnić lepsze efekty. Zastosowałam się do zaleceń, delikatnie podgrzałam maseczkę, aby ułatwić jej aplikację.
Lanbena jest kremową maseczką oczyszczającą, której skład jest dosyć prosty. Pierwotnie w opakowaniu jest nieco gęsta ze względu na zawartość alkoholu poliwynylowego, który jest częstym składnikiem maseczek i plastrów zastygających na wągry czy też maseczek oczyszczających. Stąd przed aplikacją warto na kilka minut umieścić opakowanie w ciepłej wodzie, aby maseczka Lanbena zmieniła konsystencję na bardziej przyjazną. Ponadto mam tutaj biały barwnik - Titanum Dioxide, zagęstnik, konserwanty oraz składniki aktywne - kwas hialuronowy oraz aloes. Jest ich tutaj bardzo mało i podejrzewam, że mają jedynie symboliczne znaczenie w całej maseczce :). Jest to więc zdecydowanie maseczka oczyszczająca mechanicznie.
Water, polyvinyl alcohol, gelatin, titanium dioxide, magnesium aluminium silicate, phenoxyethanol, methylparaben, sodium hyaluronate, aloe barbadensis
Aplikacja i pierwsze spostrzeżenia
Aplikujemy na nos, a następnie nakładamy dołączony do maseczki plasterek. Kremowa konsystencja produktu rzeczywiście szybko zasycha na skórze, zmieniając się w coś na kształt bardzo gęstego kleju. To zaskoczyło mnie, ale jednocześnie fascynowało. Zapach był przyjemny, co sprawiło, że cały proces aplikacji stał się dla mnie chwilą relaksu. Samo nakładanie maski, jak i plastrów na nos, było łatwe. Do tej pory wszystko wydawało się iść zgodnie z planem.
Przyznam szczerze, że moje początkowe entuzjazm zaczął opadać wraz z momentem, kiedy przyszło do ściągania plastra z nosa. Proces ten okazał się być zaskakująco bolesny, a moja skóra na nosie zareagowała zaczerwienieniem, przypominającym wygląd nosa Rudolfa - czerwonego renifera. To był dla mnie pierwszy sygnał, że coś może nie iść zgodnie z oczekiwaniami, a wielokrotnie stosowałam zastygające maseczki oczyszczające, czy na wągry i nie miałam takich efektów.
Niestety, moje przypuszczenia się potwierdziły. Skóra była podrażniona, a efekty oczyszczenia dalekie od tych, które obiecywał producent. Plasterki, choć trudne do odklejenia, nie zdawały się usuwać zaskórników w sposób, na który liczyłam. Moje doświadczenie z tą maseczką oczyszczającą od Lanbena stało się przestrogą, że nie każdy produkt jest wart swojej ceny.
Podsumowanie: Uważajcie na obiecanki cacanki.
Kochani, moja przygoda z maseczką Lanbena pokazała mi, że ważne jest, aby podchodzić z ostrożnością do produktów, które obiecują cudowne efekty. Każda skóra jest inna, a to, co sprawdza się u jednej osoby, niekoniecznie musi przynieść oczekiwane rezultaty u innej. Mimo że aplikacja była łatwa, a zapach przyjemny, efekty końcowe były dla mnie rozczarowujące. Moje doświadczenie z tą maseczką przypomniało mi, że warto sprawdzić i zrobić test, zanim zdecydujemy się na pełną aplikację.
Pamiętajcie, drogie czytelniczki i czytelnicy, pielęgnacja skóry to proces, który wymaga cierpliwości i zrozumienia własnych potrzeb. Nie każdy produkt będzie dla nas odpowiedni, ale ważne jest, aby nie zniechęcać się po jednym niepowodzeniu. W końcu droga do pięknej skóry to podróż pełna eksperymentów. Pamiętajcie, że piękno to przede wszystkim zdrowa skóra, dlatego wybierajmy produkty, które nie tylko obiecują cudowne efekty, ale przede wszystkim są bezpieczne i komfortowe w użyciu. Niestety maseczka Lanbena w moim przypadku nie była ani skuteczna, ani komfortowa, a że grudzień mamy dawno za sobą, to nawet za Rudolfa nie mogłam robić :).
Czy mieliście kiedykolwiek podobne doświadczenia z produktami oczyszczającymi skórę? Jakie alternatywne metody lub produkty polecacie, aby osiągnąć głęboko oczyszczoną i zdrowo wyglądającą skórę? Czekam na Wasze historie i rekomendacje w komentarzach poniżej. :)
Miłego dnia!
U mnie do oczyszczania super sprawdza się glinka i kwas Paula's Choice :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że maseczka nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tego typu masce i sama chyba bym jej nie wybrała 😀
OdpowiedzUsuńZe względu na tłustą cerę kiedyś stosowałam szaleńczo dużo różnych plastrów i zawsze byłam po nich mega podrażniona i myślałam, że tak ma być! Dzisiaj na szczęście jestem mądrzejsza i używam kwasów, które działają na moje zaskórniki dużo skuteczniej, a skóra nie jest zaczerwieniona :)
OdpowiedzUsuń